reż. Stanisław Bareja
Z żalem wziąłem się za kolejny film, bo to znowu ukłon w stronę zmarłego właśnie filmowca, tym razem Janusza Kłosińskiego, tytułowego spokojnego człowieka. Odszedł dwa dni po Marku Frąckowiaku, który tutaj też miał rolę kluczową, syna imieniem Tadek, co to w wojsku wzorowo służy Polsce Ludowej i żenić się zamierza. Cała intryga tego niemal godzinnego filmu polega na tym, że Tadek pomylił koperty – list do rodziców wysłał narzeczonej, a ten do narzeczonej wysłał do rodziców. Zrobiła się draka, ojciec się wściekł, bo sobie nie życzył synowej z miasta. A że akurat nawinęła się będąca przy nadziei Helenka, postanowił ją podstawić i jako fałszywą przed oczy narzeczonej postawić.