Dziewczyny ze Lwowa (2015-2017)

reż. Wojciech Adamczyk
scen. Robert Brutter i inni

Jak do tej pory dwa sezony, bo po przerwie na drugi się jednak zdecydowano. Wprowadzony w błąd jakimś kiepskim opisem na jednej ze stron, byłem przekonany po ośmiu odcinkach, że to koniec drugiej serii, więc jakie było moje zaskoczenie i jaka radość, gdy nagle się okazało, że będzie jeszcze pięć odcinków. I bardzo dobrze, że było ich tyle, bo mogło nastąpić jeszcze kilka zwrotów akcji, a seria nie sprowadziła się do tego jedynie, że zginęły skrzypce i trzeba było je odnaleźć.

Plusem drugiej serii – myślałem sobie po tych ośmiu odcinkach – że Przemyśl nie udaje Lwowa aż tak, jak w serii pierwszej, że pojawiły się przynajmniej przebitki Lwowa z lotu ptaka. Ale co z tego, skoro akcja i tak głównie dzieje się w Warszawie, a te przebitki Lwowa w gruncie rzeczy ciągle potem były takie same (plecy Szewczenki na Prospekcie Swobody).

Tak czy inaczej, przyjmując zaproponowaną przez twórców konwencję, stwierdzam, że serial jest sympatyczny i czekam na kolejną serię, czego też Wam życzę.